Sa takie przepisy,które nosimy w sobie jeszcze z dzieciństwa.Ich zapach i smak przypominają nam nasze najpiękniejsze wspomnienia.Są i takie,które chodz odkryliśmy niedawno,poprawiają nam humor i wyczarowują uśmiech na twarzy.Mój sposób na smutki?...czarowanie nowych smaków z moją Córeczką:)
Szukaj na tym blogu
czwartek, 21 kwietnia 2011
Święta Święta...:)
Moje nogi przypominają dwie gigantyczne bańki. Po 8 godzinach pracy, przeszłam pół miasta w poszukiwaniu prezentu wielkanocnego dla Olivki( moje dziecko okazało się w tym roku bardzo wymagające). Kiedy w końcu znalazłam go w Empiku, przepłaciłam jakieś 20 zł( ale mimo wszystko byłam szczęśliwa, że znalazłam to cudo), następnie udałam się do rzeźnika, zrobić sobie i mojej mamie zakupy( jak na złość się rozchorowała:(), z tymi wszystkimi torbami, musiałam odebrać Olivkę , żeby po przejściu spowrotem połowy miasta dostac się do autobusu, który jechał przez kolejne 40 minut. O Bożenko, myślałam, że zwariuję. No ale święta rządzą się swoimi prawami, zakupy uważam za zakończone:) Mam już wszystko. Teraz tylko trzeba to wszystko upiec i ugotować, ale z tym już nie będzie takiego problemu, bo uwielbiam czarować w kuchni. A w okresie świątecznym szczególnie. Te wszystkie cudne zapachy i aromaty, które unoszą się w powietrzu, próbowanie co chwile czy bigos jest dobrze doprawiony:), czy wyrzeranie surowego ciasta z miski. Maliny:) Czyli zaczynamy wielkie odliczanie. Plan na jutro bigos, plan na sobote przygotowanie święconki i ciasta. Postaram się na bierząco wstawiać zdjęcia i przepisy:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz